Recenzja filmu

Tyle co nic (2023)
Grzegorz Dębowski
Artur Paczesny
Monika Kwiatkowska

Rolnik sam w dolinie

Kluczem do "Tyle co nic" nie są jednak matryce kina gatunków, a realizm. Dębowski rozumie go z grubsza po dardenne’owske’u. Niczym w filmach belgijskiego duetu, mamy tu rozedrganego bohatera,
Rolnik sam w dolinie
źródło: Materiały prasowe
Zaczyna się od czarnego ekranu. Słychać muczenie krowy, brzęczenie jakiegoś łańcucha. Wieś jak nic. Potem będzie jeszcze błoto, gnojówka, butelka. Już się kulę w oczekiwaniu na cios: oho, klasyczny polski film o tym, że Jest Źle. A jednak pełnometrażowy debiut Grzegorza Dębowskiego wymyka się z tej pułapki - oraz z kilku innych.
   
"Tyle co nic" nie jest stereotypowym filmem "o Śląsku", z jakiego śmiała się Dorota Masłowska. Nie ma też wiele wspólnego z rewizjonistyczną "chłopomanią" (mniej lub bardziej skuteczną) rozmaitych "Chłopów" i "Kosów". Dębowski ani nie spienięża chłopskiej niedoli, ani nie rewiduje chłopskiej historii. Po prostu patrzy na dzisiejszą wieś i próbuje uczciwie zdramatyzować targające nią konflikty. W tygodniu kinowej premiery "Tyle co nic" Warszawą wstrząsnął protest rolników i, choć zbieżność jest absolutnie przypadkowa, stanowi jakiś tam stempel wiarygodności dla kina, które - bądź co bądź - celuje w ideał "realizmu".



Fabularnym punktem wyjścia "Tyle co nic" jest przecież właśnie protest. Rolnicy pod przewodnictwem Jarka Martyniuka (Artur Paczesny) czują się zdradzeni przez lokalnego posła, Lesława Kołodzieja (Artur Steranko). Polityk zagłosował w sejmie przeciwko ich interesom, więc ci skrzykują się naprędce i "robią akcję". "Akcja" jest prosta i polega na wywaleniu gnojówki pod posiadłością Kołodzieja. Poseł lamentował przed wyborcami, że "przyszłość rolnictwa wisi na włosku" i wzywał do walki. W odpowiedzi wyborcy postanowili pokazać mu "wieś walczącą". Niestety, pikieta kończy się tragedią. Kto jest winny śmierci mężczyzny, którego ciało znaleziono po proteście pod domem polityka?

"Tyle co nic" da się obejrzeć jako western. Śmierć kolegi wbija klin w społeczność i zaczyna ujawniać dotychczasowe pęknięcia w tkance rzekomo "solidarnej" wsi. Jarek staje się figurą ostatniego sprawiedliwego, który krąży po okolicy niczym Gary Cooper z "W samo południe", w nikim nie znajdując wsparcia. Na drugim planie mamy nawet dzieci bawiące się w kowbojów. Ale da się też obejrzeć "Tyle co nic" jako kryminał. Jarek próbuje rozwiązać zagadkę lokalnych pożarów, które najwyraźniej wiążą się z tajemniczą śmiercią. Jest trochę jak detektyw, a trochę jak socjolog, który będzie musiał rozwikłać pajęczynę prowincjonalnej korupcji i bezprawia.



Kluczem do "Tyle co nic" nie są jednak matryce kina gatunków, a wspomniany realizm. Dębowski rozumie go z grubsza po dardenne’owske’u. Niczym w filmach belgijskiego duetu, mamy tu rozedrganego bohatera, który przemierza świat przedstawiony, a kamera po prostu idzie za nim. Tak, reżyser dyskretnie bawi się kolorem: w świecie szaro-burych kadrów Jarek, w swojej czerwonej kurtce i czerwonym samochodzie, jest człowiekiem-wykrzyknikiem (w kulminacyjnej scenie podkreśla to majaczący w oddali czerwony pociąg). Ale dominuje tu przede wszystkim wiarygodna niepozorność. Nieopatrzeni aktorzy w niefotogenicznej scenerii. Proste twarze, proste gesty i proste dialogi.

Dębowski jest zresztą bardzo sprawnym scenarzystą. Nie dość, że zgrabnie rysuje konflikty i prowadzi intrygę, to jeszcze mimochodem, w półsłówkach, potrafi zasugerować całe pozakadrowe konteksty: kto jest kim dla kogo, kto się o co z kim pokłócił itp. Zwykła wymiana "Kogo?" - "Misia Gogo" wystarcza, by nakreślić relację między dwiema postaciami, które powtarzają ciętą ripostę. Cały film zbudowany jest na takich fabularnych rymach. Historia toczy się przecież między jednym wysypaniem gnojówki a drugim, między jednym a drugim dialogiem, w którym padają tytułowe słowa: "tyle co nic".

Najważniejszy z "realizmów" "Tyle co nic" polega jednak na realistycznym skomplikowaniu świata. Na przełamaniu prostych opozycji i czarno-białych matryc. Kusi przecież, by obejrzeć film Dębowskiego jako opowieść o symbolicznym starciu ludowego arystokraty z ludowym bohaterem: Kołodzieja z Martyniukiem (czytaj: Piasta z Zenkiem). Ale finałowy fortel filmu polega na poszerzeniu pola widzenia, na przekroczeniu optyki dobry-zły. To nie moralitet, gdzie bohater musi wybrać między czarnym a białym, tylko tragedia, gdzie prostego wyboru brak.



Faktycznie: Jarek jest tu w zasadzie jedyną pełnokrwistą, pogłębioną postacią. Paczesny tworzy fascynujący, nieoczywisty portret faceta, który raz czule opiekuje się nowonarodzonym cielaczkiem, a raz rzuca na lewo i prawo kurwami w akcie bezsilnego gniewu. To bohater, który nie wdzięczy się do kamery, ale któremu mimo to chce się kibicować. Dębowski zbliża się tu jednak do kolejnej potencjalnej pułapki. Ryzykuje, że wyjdzie mu opowieść o jednym dobrym rolniku w tłumie rolników złych, o obrońcy mitycznego chłopskiego etosu otoczonym przez szary motłoch. Czyli film o tym, że - mimo zaszczytnych wyjątków - rolnicy fe.
   
Tak, portret wspólnoty jest tu nakreślony ogólnikowo. To tłum nieufnych, patrzących spode łba facetów. Tłum kobiet z zaciętymi twarzami żon alkoholików. Tłum skrzywdzonych dzieci tylko czekających, żeby wyjechać do miasta. Tłum, z którego wyróżniają się co najwyżej lokalne paniska, równie ponure: interesowny ksiądz i bezkręgowy polityk. Ale tym większe chyba osiągnięcie Dębowskiego, że w końcu udaje mu się wygrać empatię dla całej tej zbiorowości. Pokazać, że ten świat - rozpięty między kościołem a dyskoteką, oborą a nieużytkiem - to świat, który powoli umiera. Stąd gniew, stąd desperacja, stąd protesty - trudno ocenić: jeszcze walka o życie czy już pośmiertne drgawki. Film o braku solidarności okazuje się w końcu filmem o solidarności innego typu: solidarności beznadziei. Czyli jednak: klasyczny polski film o tym, że Jest Źle. Tyle, że dobry. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones